Ariana dla WS | Blogger | X X

22 lipca 2015

O miłości inaczej

"Spytał mnie, czy jestem wiewiórką, która zbiera facetów jak orzechy, by zrobić zapasy na zimę.
Pomyślałam, że to było całkiem śmieszne.
Wtedy powiedział coś, co mnie zraniło.
Ton jego głosu zmienił się drastycznie.
Następnie źle zrozumiałam jego wypowiedź.
Zrozumiałam, że już mnie nie kocha, i że chce rozejść się.
Fascynuje mnie, jak ludzie potrafią czuć szaleńczą miłość, by następnie nie czuć nic.
Nic.
To boli tak bardzo.
Gdy mam przeczucie, że ktoś mnie zostawi, mam zwyczaj odejść jako pierwsza,
zanim usłyszę całą historię.
I oto mamy to.
Jedna więcej, jedna mniej.
Kolejna zmarnowana historia miłosna.
Naprawdę kocham tę historię.
Gdy pomyślę, że to już koniec,i że więcej nie zobaczę go takiego.
Przez przypadek spotkam go,poznam jego nową dziewczynę, a on mojego chłopaka,
i będziemy zachowywać się,jakbyśmy nigdy nie byli razem.
I coraz rzadziej będziemy o sobie myśleli,aż całkiem o sobie zapomnimy.
Prawie.
U mnie zawsze jest tak samo:rozchodzę się i załamuję się,
napiję się i pobawię się, spotkam faceta, a potem kolejnego,
i porucham sobie, by zapomnieć o tym jedynym.
Po kilku miesiącach całkowitej pustki, znowu zacznę szukać prawdziwej miłości.
Będę desperacko szukała wszędzie i po dwóch latach samotności
spotkam nową miłość, i przysięgnę sobie, że to ta jedyna,
aż do chwili gdy jej też nie będzie.
Jest taki moment w życiu, gdy już nie pozbierasz się po kolejnym rozstaniu.
Nawet jeśli ta osoba dokucza ci przez większość czasu,
to i tak nie możesz bez niej żyć.
Nawet jeśli ta osoba budzi cię każdego ranka, kichając ci prosto w twarz.
Cóż...
Bardziej kochasz jej kichnięcia, niż pocałunki kogokolwiek innego."
Marion 2 DNI W PARYŻU

7 lipca 2015

Misa urlopowiczka , Rosenheim

Hej Misie Miętowe.


W niedzielę wróciłam z zasłużonego po 2 latach urlopu. Wraz z mamą , babcią i siostrą wybrałyśmy się do Niemiec, na Bawarię odwiedzić rodzinę.
We wtorek pojechałam do Pyrzyc, aby stamtąd  wyruszyć do Rosenheimu.


Kilkugodzinna trasa nie była tak nużąca jak podejrzewałam, mimo nieprzespanej poprzedniej nocy. Dobrze czasem pomyśleć o tym by wziąć ze sobą jakąś ciekawą książkę. W tym wypadku biografia Andrzeja Kaczkowskiego - "Ja hipis narkoman. Od fascynacji do degrengolady" było świetnym wyborem. Książka wciągnęła mnie na dobrych kilka godzin. (ale o tym coś więcej napiszę kiedy ją skończę) Dopiero już na Bawarii ciężko było mi się na niej skupić przez ciągle zmieniające się ciśnienie.

Po około 7,5 godziny dojechałyśmy na miejsce. Ciocia z wujkiem przywitali nas gorąco. Trochę porozmawialiśmy, po czym zmęczenie dało się we znaki.
Przez kolejne dwa dni zjeżdżali się kuzyni, którzy mieli przyjechać na urodziny cioci. I to była największa atrakcja całego wyjazdu ze względu na to, że upały wahające się między 35-41 stopni nie pozwoliły na to bym mogła śmigać po górach zwiedzając, to co chciałam zobaczyć w związku z czym nie mam za bardzo o czym Wam opowiadać. Nie podejrzewałam jednak, że może być aż tak gorąco. Całe dnie spędzałam w domu, leżąc na kanapie bądź podłodze, w zależności gdzie było zimniej bądź z rodziną na tarasie.

Cały wypad uważam jednak za bardzo udany. Spędziłam czas z rodziną, której nie widziałam bardzo długo i pewnie nie zobaczę znów przez dłuższy czas i miałam okazję posiedzieć trochę z mamą i siostrą, bo teraz niestety nie wiem kiedy to będzie możliwe, przez nawał pracy. -_-''''

W sumie myślę, że w zaistniałej sytuacji mogłabym przyjechać tam całkiem niedługo. Zrobić sobie prezent i wyruszyć na Octoberfest. W końcu piwko jest tam takie pyszne. ^^

A Wy jak spędzacie wakacje? :D

xoxo