Ariana dla WS | Blogger | X X

4 sierpnia 2010

woodstock 2010

Jak zapewne wiecie od środy przebywałam w Kostrzynie na XVI Przystanku Woodstock razem z Ushim, Nuff i Cebu.
Spotkałam się z wieloma starymi znajomymi jak i poznałam mnóstwo nowych twarzy zarówno tak samo uroczych i fantastycznych jak Ci, których znałam już wcześniej.
Od środy zaczęła się wielka impreza, a zarazem wielkie pijaństwo. Odwiedziliśmy tęczową wioskę, Przystanek Jezus, na którym oglądaliśmy Narnie. Później jednak zniknęłam w obozie Stargard na rozmowach z Jędrusiem.
*w oddali słychać jak Mike krzyczy: Miiiisaaaa*
- Szukają chyba Ciebie. - To co
Wieczór i noc spędziłam z mężem i moim nowym tatusiem Zwierzaczkiem w wiosce piwnej.
- Kto to? Najebać mu? - Nie, to mój mąż O_o
Jednak z tego wieczoru, a raczej już poranku była rozmowa z panem, który wtrącił się do rozmowy na temat pewnych kurew.
Tata ma 25 lat a ja mam 15 - Fajnego masz tatę, nie wygląda jakby był twoim tatą *headdesk*
Kiedy ogarnęła nas senność, aż do tego stopnia, że zasypialiśmy na stoliku, zwinęliśmy się do namiotu.
Czwartek zaczął się jak ten w tamtym roku. Wielkim kacem. Tak tak, każda środa na Woodstocku kończy się zniszczeniem!, ale nvm. Kiedy w końcu chwiejnym krokiem trafiłam do swojego obozu& kurde nie pamiętam co zrobiłam wtedy, chyba zabrałam się za kolejnego browara& ejejej& nie pamiętam dokładnie co się wtedy działo z racji tego iż z perspektywy dnia dzisiejszego wszystkie dni były do siebie tak bardzo podobne. xD Kiedy przyszła do nas Angelika, Ay i Tomo zaczęły się wtedy głupie vixy. Uhuhu& Aż w końcu dostałyśmy wędrowniczka, poszłyśmy po coś pod bungie, *rozmowa o cyckach z tym kolesiem, który się do nas dosiadł była elo*, a kiedy wracałyśmy Misa zaginęła w akcji z ludzimi z Żywca na wódce zapijanej piwem. Omg! Wróciłam do swojego obozu i wraz z Ay miałam wtedy dziwną banie.
ze sceny ufoludki w 12 rzędach kręcą oczami jak laserem to w jedną to w drugą stronę, a później chowają się w cyrku u Jezusowców skąd widać zaćmienie słońca i zaćmienie księżyca, a śnieg jest na czubkach drzew.
Zasnęłam przed namiotkiem owinięta w śpiworek. Rano obudził mnie jakiś koleś który macał mnie i twierdził, że jestem facetem. Nice. ;D
Piątek znów dzień na zajebanie. Spędzony w większym stopniu z Aronkiem, który przyjechał papciągiem z Negai na koncertach. Łąki Łan i pogo przy straży oblewającej nas wodą elo. Później Orphan Hate <3 na którym zdarłam sobie głos straszliwie drąc ryja, bo postanowiłam, że przekrzyczę Sine. *Lol*. Fazy na Papa Roach zabijały. I pomysł Misowej raz się żyje wjebię się na fale. Dziwne było to, że w jednym miejscu nikt nie odbierał nas. Później okazało się, że w tym miejscu zaczynało się pogo *headdesk*. Szkoda,że nie wiedziałam o tym wcześniej. Może uniknęłabym upadku na prawy bok i prawie co na głowę oraz modlenia się o to by nikt mi nie podeptał twarzy zanim się zbiorę i podniosę. x) Po koncertach dalsza impreza w obozie, a później pogawędka z Aronkiem gdzieś koło krzaków i zaśnięcie tam. Fajnie, że nie pamiętam jak Kus i Ocu mnie budzili. No cóż. W końcu się obudziliśmy trafiliśmy do namiotu, a kiedy się przebudziłam nie widziałam gdzie jestem *Lol*
Sobota spędzona przed namiotem na kocyku przy piwie, winie i dziwnych vixach. Rpgki, zgon x10, i wieczorem plan zebrania pieniądza na balonik z helem i kriszne. Eryku przepraszam, że jestem od ciebie lepsza i cie tak zawstydzam, bo umiem zebrać więcej kasy niż ty ;P Stwierdzam fakt, iż kocham słuchać starszych ludzi i ich przygody łóżkowe, życiowe i w ogóle, w ogóle, bla bla bla. Ale pan był dobry, bo poczęstował mnie i Angele piwkiem, którym później tak czy tak spiłyśmy Eryka <3 I w niedziele też go spiłyśmy, bo kochamy jak on jest taki bardzo pijany <3
No i uwaga uwaga. Najlepsza historia sobotniej nocy, z której wszyscy huczą, bo ładnie. W momencie kiedy żuliłyśmy na tego jakże cudownego balonika na hel, miałyśmy pewną taktykę i podeszłyśmy do kolesia, który siedział sam napierdolony jak szpadel. Wstał okazało się, że jest Niemcem i ledwo co gada. Zaczął podrywać mi męża, a ja i Angelika przeszkadzałyśmy mu. *macu macu Eryka po pleckach* hahaha Ogólnie historia kończy się na tym, że koleś dałby nam 100złotych, gdyby mógł się przelizać z Erykiem. Eryk jednak zrozumiał całkiem coś innego i z pieniążków nici ;c
No i pamiętna niedziela i hipnotyzer. <3 Malarz był naszym masta of hipnoooooooza! I hipnotyzował mi męża.
Dziku Eryku, bez tłuszczyku na talerzyku znajdź nam trufle. jesteś tortem, bo Misa ma dziś urodziny.
NIe wolno mi także zapomnieć o naszej twórczości pomazańcowej :D LOOKAĆ -> MISIO-ZMARSZCZEK, piękna pani A, i pani M. Najlepsze hihihaha kiedy tworzyłyśmy z Kus pierwszą panią, 'bo duża i lubi miensko" xD
Namówiono mnie nawet na błotko przy Armii. Dziękuję Wam dzióbki za to, że mogłam się upierdolić jak świnia i lekko schłodzić ;)
No i dylanie u Chrystusowców z Angeliką do Waka Waka  było niezapomniane. Dostawałyśmy nawet za to cukierki ^^ nyaa~~ *_* A później wyczekiwany długo przez nas Jelonek i  nieszczęsne zakończenie, na którym grał Mario, które jednocześnie kończyło całą imprezę i dzięki temu wiedzieliśmy, że musimy się niedługo wszyscy rozstać i rozjechać każdy do swojego domku.
I w ogóle picie amareny z rury było epickie tak samo jak pan ładnooki który nią częstował. :)

Teraz leżę w domu z 39 stopniową gorączką i wspominam słuchając Orphan Hate i Jelonka cały Woodstock i każdą chwilę, którą zdołałam zapamiętać mimo tego, że byłam cały czas nabombiona. Chciałabym jeszcze raz się znaleźć tam z Wami i wygłupiać się nadal i śmiać z byle czego.
Podsumowując Woodstock 2010 -  dobra muzyka, genialna zabawa, a wszystko to z fascynującymi i jakże kochanymi ludźmi <3
Dziękuję Wszystkim, z którymi mogłam spędzić choć krótką chwilę, porozmawiać, podylać czy się napić. Dziękuję tym, którzy się mną opiekowali i kiedy trzeba było bronili. To było takie kochane. <3
Mam nadzieję, że w podobnej ekipie spotkamy się już niedługo i tym bardziej jeszcze nie raz. <3

Dodatkowo napiszę jeszcze, że mieliśmy wylęgarnie troli obok naszego namiotku <3, niemców ktrzy częstowali wszystkim, kolesia z anarchią na cycach narysowaną markerem, wyłażącego z krzaczorów "zapodajcie 49, bo to "na zawsze punk" - od teraz ta piosenka będzie kojarzyła mi się tylko z nim.

Gomenn jeśli coś pominęłam, ale naprawdę dużo nie pamiętam, kilku rzeczy nie mogę napisać, a i wszystkich cudnych chwil podczas tych wspaniałych 5 dni było wiele, więc nie sposó opisać wszystko ;c